sobota, 16 marca 2013

Historia o dwóch braciach

Było sobie dwóch braci: Starczy i Młodszy. Starszy miał ok 25 lat, kulturalny, inteligentny, z poczuciem humoru, dobrze radzący sobie w życiu. Fajny facet, krótko mówiąc. Młodszy zaś miał ok 3 lat i posiadał wszystkie cechy stosowne dla swoje wieku, był grzeczny, ufny i wrażliwy. I jak każde dziecko nie znał jeszcze zasad rządzących światem dorosłych.

Bracia byli nierozłączni, nie rozstawali się nawet na chwilę. Starszy brat zawsze zabierał Młodszego na spotkania ze swoimi znajomymi, na imprezy, na piłkę z kolegami. Młodszy brat bardzo się z tego cieszył, mógł podglądać świat Starszego z boku, obserwować jak się bawi, uczy, pracuje. Starszy brat mu imponował, był dla niego wzorem, marzył aby kiedyś w przyszłości być taki jak on. Pewny siebie, inteligentny, tryskający humorem, świetnie radzącym sobie w rozmowach z dziewczynami. Niestety, był on jednak wciąż małym dzieckiem i nie nie zawsze rozumiał to co się działo w świecie Starszego.

Wśród grupy dobrych znajomych żarty z siebie są czymś całkowicie naturalnym, częścią integrującą grupą. Nie mają one na celu skrzywdzenia kogoś, urażenia czy sprawienia prawdziwej przykrości. Starszy to wiedział, Młodszy nie. Zdarzało się więc, że gdy ktoś żartował sobie ze Starszego, Młodszy wybuchał złością. Nie mógł zrozumieć dlaczego ktoś dokucza jego starszemu bratu, dlaczego jest dla niego niemiły. Nie mógł tego zrozumieć tym bardziej, że osobą, która sprawiała przykrość jego bratu był kolega Starszego, ktoś kogo traktował jak przyjaciela i mu ufał. Takie zachowanie było dla Młodszego niczym zdrada, coś strasznego i wymagającego właściwej reakcji.

Tymczasem nie reagował nikt. Ani Starszy, ani nikt z pozostałych, cisza. I wtedy Młodszy wkraczał do akcji. Będąc złym na kolegę za docinki oraz na pozostałych, za brak reakcji, zaczynał się wściekać, mówił co o tym wszystkim myśli, mówił, że tak się nie robi, że to niewłaściwe, że jak tak można postąpić wobec przyjaciela. Wszyscy byli w szoku, kompletnie nie rozumieli o co chodzi Młodszemu. Jego złość i pretensje odbierają jako dziwny foch, a jego samego jak francuskiego pieska, który obraża się o byle słowo, choćby nie miało w sobie ani krzty złych intencji.

Co w tej sytuacji robi Starszy brat? W takiej sytuacji Starszy lekko nie ma. Stara się uspokoić Młodszego, wytłumaczyć mu co się stało i że nie ma czym się denerwować. Na to jednak potrzeba czasu, a tego bardzo często mu brakuje. Dlaczego? Koledzy Starszego starają się dowiedzieć o co chodzi, skąd ta złość, „przecież to tylko żarty”. Problem w tym, że władzę sprawuje teraz Młodszy i to z nim rozmawiają, a z nim nie dojdą wtedy do porozumienia. Starszy, niestety nie może zabronić Młodszemu mówić, ale jeśli jest dość silny może postarać się przekazać kolegom, żeby na chwilkę dali mu spokój, tak aby mógł załagodzić sytuację. Zazwyczaj jednak tego czasu nie dostaje, bo nikt
nie wie o trwającej właśnie wewnętrznej dyskusji braci.

Nikt o tej dyskusji wiedzieć nie może, bo tak naprawdę Młodszy nie istnieje, podobnie jak Starszy. Jest tylko jeden człowiek będący Starszym i Młodszym jednocześnie. Człowiek, który zachowuje się i żyje normalnie, ale nosi w sobie cząstkę małego dziecka, która kontroluje jego emocje i ożywa w sytuacjach stresowych, nerwowych lub też całkowicie losowych. Istnieje tylko człowiek, który na krótkie momenty staje się Młodszym bratem, choć wszyscy wokół wciąż widzą w nim Starszego i nie rozumieją jego zachowania i nazywają je fochem, przesadnym reagowaniem, przewrażliwieniem. Istnieje tylko człowiek rozdarty.

A jak może wyglądać taka dyskusja człowieka rozdartego? Młodszy tłumaczy co się stało, nie może zrozumieć zachowania kolegów Starszego. Ten zaś rozumie jego złość, wie, że Młodszy naprawdę cierpi i czuje się prawdziwie urażony i dotknięty. Starszy tymczasem musi wykazać zrozumienie Młodszemu, w końcu jest jego starszym bratem. Poza samym zrozumieniem, stara mu się jednak wytłumaczyć, że nie ma o co być złym, że nie należy brać tak wszystkiego do siebie. Wie jednak, że jego koledzy powinni zachować więcej rozsądku i mogli nie dopuścić do takiej sytuacji. Jest więc zły na nich, że dopuścili do takiej sytuacji, podobnie jak jest zły na Młodszego za tak silną reakcję. Równocześnie rozumie zachowanie kolegów, gdyż rzadko kiedy ktoś reaguje w ten sposób, ale i rozumie zachowanie Młodszego, bo dla niego to co się stało to prawdziwie straszna rzecz. Sytuacja bez wyjścia, pat. Bez względu co się zrobi, porażka jest nieuchronna. Smutne, ale prawdziwe.

A co się musi zdarzyć, żeby taka sytuacja zaistniała? Cokolwiek. Nigdy nie wiadomo co i dlaczego uruchomi lawinę. W pewnych sytuacjach można to przewidzieć, a bardzo często nic nie wskazuje na to, że zaraz coś się może stać. Ten brak pewności jest niszczący.

Jestem Starszym i Młodszym, wewnętrzny dialog prowadziłem wielokrotnie, wielokrotnie też trafiałem w sytuacje bez wyjścia, gdy światy wewnętrzny i zewnętrzny stawały do siebie w opozycji i skazywały mnie na porażkę. Czas jednak coś z tym zrobić, czas zrobić krok do przodu. Jaki? Tego się muszę dowiedzieć.